Przygotowanie omletu obejrzałam w
programie ‘Pyszne 25’.
Tego samego dnia udało mi się go wypróbować. Chyba po raz pierwszy byłam na
bieżąco z nowym przepisem. Wszystko dzięki temu, że dziwnym trafem w kuchni
miałam gotowe już składniki. Zamiast ricotty zamierzałam użyć serka kremowego,
ale jak mąż usłyszał w sklepie, że zamierzamy kupić coś więcej niż masło,
które było naszym celem, postanowiłam zużyć do omletu resztki mozzarelli z
lodówki. Pomidorki koktajlowe również ostały się po poprzednim daniu. Zieleninę
natomiast reaktywowałam z zamrażarki, tyle, że była to bazylia zamiast mięty.
Mam nadzieję, iż autorka przepisu nie pogniewa się za te rażące
modyfikacje. Najważniejsze, że omlet się udał, smakował i pozostały po nim
jedynie brudne talerze i pyszne wspomnienia. Przyznam się, obawiałam się bardzo
smażenia omletu tylko z jednej strony. Już wcześniej podejmowałam próby
‘omletowania’, lecz dla pewności przewracałam placek na drugą stronę.
Coś w rodzaju omleto-fritaty. Masakra, teraz to wiem. Może nie powinnam o
tym pisać, żeby nikogo nie zniechęcać lub nie burzyć wrażenia, że jestem
idealną kucharką.., ale jak wiadomo nikt takim nie jest. Nawet najlepszym
zdarzają się wpadki, a mnie to już w ogóle. Dlatego z takim namaszczeniem
opisuję każdy mój sukces kulinarny. Heheheh. Zboczyłam z tematu. Omlet
wszystkim smakował. Dziewczyny zjadły ze smakiem, zostawiając oczywiście
wszystkie dodatki odróżniające się od jajka. Mąż też przełknął przez gardło
pierwszy kęs. Gdy okazało się, że nie było niczego trującego /czyt. Surowe
jajko/, podziękował i pochwalił. Przepis ten zagości w moim menu na stałe.
OMLET Z POMIDORKAMI, MIETĄ I
RICOTTĄ
Składniki:
3 jaja
1 łyżeczka masła
1 łyżka posiekanej mięty
2 łyżki sera risotta
4 pomidorki koktajlowe
¼ łyżeczki soli
¼ łyżeczki pieprzu
Jajka ubić. Wylać na gorącą
patelnię z roztopionym masłem. Smażyć przez 3 minuty. Dodać pozostałe składniki.
Złożyć. Podawać.