Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZABAWA NA URODZINY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZABAWA NA URODZINY. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 lutego 2013

GRA W POSZUKIWANIE PIRACKIEGO SKARBU


Gra w poszukiwaczy skarbów przeznaczona była dla najmłodszych, goszczących na urodzinach Lali. Ponieważ kilkoro dzieci zabrakło, godnie zastąpiły je osoby nieco starsze. Wszystko polegało na tym, że dzieci otrzymały list od Piotrusia Pana, w którym były informacje o ukrytym skarbie. List zawierał też wskazówkę o tym, gdzie znajduje się mapa. We wskazanym miejscu była kolejna wskazówka z mapą, i tak dalej, i tak dalej. Za bardzo się nie wysilałam z wymyślaniem kryjówek ze względu na wiek dzieciaków. Były to m.in. parapet w kuchni, kaloryfer w łazience, pudło na szafie w przedpokoju, karnisz w salonie, sofka w dziecięcym. Do tego każdy list opatrzony był krótkim opisem miejsca następnej kryjówki. Na przykład łazienka była krainą pełną wodospadów i kranowych rzek, w której małe skrzaty zażywają kąpieli. Dosyć to oczywiste, lecz chciałam aby było zrozumiale dla 3- i 4-latki. W pudełku przedstawionym na zdjęciu poniżej, mapa ukryta była pomiędzy pomiętymi kartkami. Trochę było przy tym bałaganu, ale dwa razy więcej frajdy. Myślę, że była to ciekawa rozrywka dla naszych maluchów. Zwłaszcza, że skarb był baardzo słodki – Toffifee.






piątek, 1 lutego 2013

ZABAWA Z PREZENCIKAMI

Aby umilić gościom świętowanie urodzin Lali, postanowiłam zaproponować im zabawę. Długo zastanawiałam się, co wybrać. Poprzednim razem była to zabawa w odgadywanie z karteczek, kim się jest. Tym razem pasowało wymyślić coś innego. Zabawę z prezencikami zobaczyłam przypadkiem na fb Doroty Zawadzkiej. Pani Dorota urządziła ją podczas wigilii. Pomyślałam – wspaniały pomysł, ciekawe jak to będzie. Gra polegała przygotowaniu mnóstwa tanich prezencików, które goście mieli sobie wylosować. Gdy ktoś wyrzucił szóstkę na kostce, wybierał prezent. Nie otwierał. Gdy wszystkie prezenty zostały rozdane, przez kolejne 15 minut gracze kontynuowali grę, z tym, że prezenty zabierali innym graczom. Po tym czasie nastąpiło rozpakowanie prezentów w towarzystwie wybuchów śmiechu i tzw. chichrania. Gra prosta, łatwa i przyjemna. 




W domu znalazło się mnóstwo drobiazgów. Część rzeczy upolowałam na poświątecznych wyprzedażach. Z zapakowaniem prezencików nie było problemów. Efektem ubocznym pracy w papierniczym były zgromadzone zapasy papierów ozdobnych na tzw. ‘kiedyśprzydasię’. Przygotowałam około 55 niespodzianek. Już sama nie pamiętam, co było w środku. Podczas przygotowywania /z dwutygodniowym zapasem/ robiłam spis rzeczy, aby nie dublować podarków. Tajemniczymi niespodziankami były m.in. zapałki, chusteczki higieniczne, próbka perfumy, próbka kremu, maszynka do golenia, papier toaletowy /był najładniej zapakowany i miał wzięcie/, próbka płynu do naczyń, próbka proszku do prania, kapsułka żelu do prania, wafle suche, długopis reklamowy, reklamówka, zszywki, mały spinacz świąteczny, klamerki do bielizny, gąbka kąpielowa, gąbka do mycia naczyń, sitko do zlewu, moneta 2 złote, notes reklamowy, notes ręcznie robiony, kubek na espresso z wesołą minką, kieliszek, widelec, łyżeczka, cukierki, książka, obrazek haftowany pinkeep, wykałaczki z automatem /czad/, makaron, bułka tarta, lizak smoczek, packa na muchy z napisem Love is in the air, wafelek w kształcie hipopotama, pokrowiec na klucze, kostka wc /myśleli, że to gumy do żucia, albo odświeżacz powietrza/, filcowy koszyk na pieczywo, wkręt, pocztówka, skrobaczka do szyb, mydło, kawa 3in1, szpulka nici, budyń, czepek kąpielowy, żarówka. Więcej grzechów nie pamiętam. Plan imprezy obejmował 30 gości, lecz część nie dojechała. Reszta bez skrupułów podzieliła się ich porcją prezentów, heheh. Przed rozpoczęciem gry wygłosiłam uroczystą przemowę. Powiedziałam m.in., że wszystkie prezenty są unikatowe i będą dobierane indywidualnie do każdego z gości, czyli sami je sobie wybiorą. Aby było prościej, użyłam dwóch kostek z kolorami. Pożyczyłam je z jednej z planszówek córki. Każdy gracz, który wyrzucił czerwony kolor, wybierał prezent. U nas nastąpiła drobna zmiana reguł gry, gdyż w rozdawanie prezentów zaangażowała się Natka i to ona wybierała, co dla kogo ma być. Na początku gry najlepiej powodzilo się szwagierce Joli. Niemal za każdym razem wyrzucała czerwony kolor na kostkach. Potem dobra passa się odwróciła, wszyscy rzucili się na jej łupy i została z jedną rzeczą. Najmłodszy uczestnik, Damin, dzielnie wałczył o jak największe prezenty. Pozostali stosowali sobie tylko znane techniki. Babcia D używała metody nasłuchu, czyli potrząsała paczuszką w celu identyfikacji przedmiotu. Moja siostra zdała się na dotyk, siłę nacisku i sprężystości. Babcia T, ze względu na kondycję, zabierała jedynie sąsiadom po prawej i lewej stronie. Młodzież natomiast ufała zmysłowi wzroku i rentgenem w oczach prześwietlała niespodziewajki. Przy rozpakowywaniu prezentów było dużo radości. Każdy był ciekawy, co znajdowało się w jego łupach. Myślę, że zabawa była udana. Były to dwie godziny pełne wygłupów i chichotów. Był czas na dyskretne uprzątnięcie stołu i przygotowanie ciepłych dań. Po sporej dawce śmiechu dopisał także apetyt. Minusem zabawy było to, że nie brałam w niej udziału. Skoro sama wszystko przygotowałam, nie było sensu wybierania prezentu. Mąż, chociaż wiedział o koncepcji zabawy dużo wcześniej, nie mógł się oprzeć i też w niej uczestniczył. Twierdził, że on tak tylko od czasu do czasu będzie rzucał. Jasne, hihi. Podczas następnej nadarzającej się okazji postaram się zorganizować to tak, aby każdy z gości przyniósł po kilka drobiazgów. Wtedy może nie będę taka poszkodowana. Jeśli oczywiście los będzie łaskawy. Grę polecam. Sprawdziła się na piątkę z plusem.