Sezon mniejszych i większych przeziębień
w pełni, więc i u mnie będzie chorobowo. Do nas przeziębienie dociera w stałej
kolejności: Nati, Lala, Jolcia, Mama, Babcia. Ojciec choruje w swoim własnym
rytmie, a Dziadek nie choruje wcale, bo stosuje inhalacje nikotynowe. A my się
męczymy. Gdy przyszła moja kolej chorowania, zaczęło się od bólu gardła plus
chrypka. Nosiłam szalik, miałam zmieniony głos, a mój mąż dopiero następnego
dnia wieczorem zapytał: ‘Czy jesteś chora?’. Nie, szalik to dekoracja, a głos z
chrypką dla kamuflażu. Pewnie, że jestem chora i to już drugi dzień. Rozbroił
mnie tym pytaniem. Temat chorób został wyczerpany. Do czasu. Do czasu, gdy
nastąpił kolejny etap choroby – kaszel. Dwa dni później nękał mnie wspomniany kaszel. Gdy miałam kolejny już napad kaszlu, do pokoju wpada małż i pyta:
‘Jesteś chora?’. Ręce opadają. Uznałam to pytanie za dobry żart, niewymagający
komentarza. A może teraz skomentuję: heheheh =).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz