"Zrobiłam pranie. Zaczęłam rozwieszać
je na tarasie żeby, pomimo mrozu, odrobinę przeschło. Niestety, przy trzeciej
sztuce usłyszałam płacz Loli i musiałam wracać do domu. Moja Niunia obudziła
się niedospana i nie chciała zejść mi z rąk. Tak minęła nam godzinka, potem
szybko zebrałam się i wyszłam do pracy. Gdy wróciłam w nocy, przypomniałam
sobie o praniu, które dzielnie czekało na mnie na tarasie. Na zewnątrz było
-16ºC, a pranie stanowiło jedną wielką, zmarzniętą kulę. Udało mi się porozdzielać
poszczególne sztuki odzieży. Niestety zachowała ona kształt i formę bliżej
nieokreślonego czegoś. Zaśmiewałam się przy każdej wieszanej sztuce. To był
cudowny koniec dnia.